Być może dla wielu osób czytających ten wpis zawarte w nim przesłanie zabrzmi kontrowersyjnie, ale niestety to prawda …………… umowa kredytu hipotecznego wiąże trwalej niż węzeł małżeński. Sytuacja zaczyna się dość zwyczajnie. Dwoje młodych ludzi, świeżo po ślubie, bierze kredyt hipoteczny na 20 – 30 lat żeby kupić i wykończyć mieszkanie. Mieszkanie kupione i wykończone, aż tu nagle po np.: 5-10 latach przychodzi decyzja o rozwodzie. I co wówczas?

Rozwód.

Jeśli nastąpił całkowity i trwały rozkład pożycia małżeńskiego i nie nastąpią negatywne przesłanki rozwodowe (np.: dobro małoletnich dzieci lub rozwodu domaga się małżonek wyłącznie winny rozkładu pożycia) to sąd rozwód orzeknie. Sąd, w tym samym postępowaniu, dokona podziału majątku, o ile małżonkowie zgłoszą zgodny wniosek w tym zakresie. W przeciwnym razie małżonków czeka odrębne postępowanie w przedmiocie podziału majątku dorobkowego. Należy jednak pamiętać, że sąd dzieli tylko majątek (aktywa), natomiast sąd nie dzieli długów. No i w tym momencie powstaje pytanie: co z kredytem hipotecznym?

Bank.

W tym momencie pojawia się Bank. Powstaje pytanie jak ta cała sytuacja wygląda z perspektywy banku? Banku nie interesuje, że małżonkowie są po rozwodzie i nie chcą mieszkać pod jednym dachem. Bank ma podpisaną z małżonkami (lub byłymi małżonkami) umowę kredytu, a małżonkowie są zobowiązani solidarnie względem banku za jego spłatę. Istota odpowiedzialności solidarnej polega na tym, że bank może żądać spłaty całości kredytu od jednego z małżonków i wówczas w stosunku do drugiego kredyt uważa się również za spłacony. I co wówczas zrobić?

Bo do tanga trzeba …………. trojga.

W takiej sytuacji małżonkowie muszą porozumieć się z bankiem co do dalszych losów kredytu. Idealnie byłoby podpisać aneks do umowy kredytu bankowego, w którym tylko ten z małżonków który przejmie mieszkanie będzie dłużnikiem banku. Lecz ……. bez zgody banku ani rusz. Tak jak nikt nie mógł przymusić małżonków do podpisania umowy kredytowej na początku ich małżeństwa, tak teraz nikt nie może przymusić banku do podpisania aneksu do tej umowy. Innym sposobem jest sprzedaż mieszkania, wcześniejsza spłata kredytu i podział pozostałych środków (o ile coś zostanie). Jeszcze innym sposobem jest przyznanie na własność mieszkania jednemu z małżonków z zobowiązaniem go do samodzielnej spłaty reszty kredytu oraz pokrycia wszelkich roszczeń drugiego z małżonków, w sytuacji gdyby bank dochodził od niego jakiś kwot z tytułu umowy kredytu. Takie rozwiązanie jest często praktykowane, lecz damy małżonek nadal pozostaje strona umowy kredytu.

 

Podsumowując, jak wynika z niniejszego wpisu, niejednokrotnie małżonkom łatwiej jest się rozstać ze sobą niż z bankiem.

Kilka słów o losach kredytu hipotecznego po rozwodzie